W alberdze podczas odpoczynku dosiadła do nas dziewczyna z Holandii, którą spotkaliśmy już w Bayonne, a potem co chwila na trasie. Ochrzciliśmy już ją wtedy mianem dziewczyna z bagietką, bo ją miała przypiętą do plecaka. Pogadały sobie z Anią o życiu, a zadała pytanie jaka jest tajemnica tego, że jesteśmy razem tacy szczęśliwi. Czyżby to było jakoś widać?
Po sąsiedzku jest rewelacyjny sklepikarz (Bask) - w sklepie ma puszczoną głośno muzykę, częstuje pielgrzymów winem i próbował przypomnieć sobie jak jest po polsku "dziękuję" bo słyszał kiedyś na koncercie Nory Jones gdy była w Polsce. Musieliśmy mu przypomnieć, za to wiemy że po baskijsku to jest "escaricasco".
Niestety kościół tutaj jest zamknięty na cztery spusty, jak wszystkie dzisiaj po drodze.
Uzupełnienie po Camino:
Dziewczyna z bagietką to była Rodi. Przez tydzień jeszcze ją spotykaliśmy po drodze. Mamy wspólne zdjęcie w Najerze, ale potem gdzieś się nam zgubiła i już jej nigdy nie spotkaliśmy. Kolejna osoba, do której nie wzięliśmy sobie kontaktu.
Alberga San Nicolas w miejscowości Larrasoaña to chyba jedna z najładniejszych, najlepszych alberg na całym naszym Camino. Super czysto, jedno gniazdko na dwa łóżka, brak tylko kuchni do samodzielnego przygotowania posiłku. Ale skorzystaliśmu chętnie z menu del peregrino.
Tego dnia przeszliśmy 27,2 km (P)/ 27,1 (Ap)/ 27,0 km (RSJ).
Szron i mgiełki o poranku w pobliżu Auritz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz