Jest tyle rzeczy o których by się chciało napisać, że nie da się o wszystkim. Przyroda (miejscami czujemy się niemal jak w dżungli), zapachy (przydrożnych roślin z koprem włoskim na czele, i wiejskie zapachy ... wiadomo jakie), budynki i budowle (wiejskie rezydencje stare i nowe, kościółki, kapliczki, stare mosty), i ludzie (pielgrzymi spotykani na drodze i miejscowi pozdrawiający pielgrzymów). W przydomowych ogrodach i sadach oprócz jabłoni widujemy figi, cytrynowce, pomarańcze, bananowce, nawet plantację kiwi.
Po drodze spotykaliśmy trzy Niemki, które nocowały też w Escamplero, tak samo Prażanina, który idzie z Bayonne, i jeszcze jedną dziewczynę, chyba Hiszpankę, i parę z RPA.
Nocujemy w klasztorze benedyktyńskim w Cornellanie. Pokoje duże ośmioosobowe, czyściutkie, zaadoptowane w starych murach, ze świeżymi prześcieradłem i poszewką na poduszkę, i czterema łazienkami (ubikacja, umywalka i prysznic) na dwa pokoje. Jesteśmy pod wrażeniem. Alberga jak najbardziej godna polecenia, tym bardziej, że cena to jedyne 5€, czyli klimatycznie, czysto i tanio.
W związku z tym, że mamy dwóch głodomorów poszliśmy do centrum miejscowości na menu peregrino. Trzy porcje ledwie wsunęliśmy w czwórkę. Było pyszne, obfite, a do tego chłopcy nie piją napojów alkoholowych ... Jakoś daliśmy radę wrócić do albergi ;-) Teraz odpoczywamy i nabieramy sił na jutro.
Uzupełnienie po Camino:
Alberga w dawnym klasztorze benedyktyńskim w Cornellanie okazała się jedną z najlepszych alberg na naszym Camino. Tam mógłbym wrócić w ciemno. Menu peregrino w Messon-Parilla Dany też godne polecenia.
W Cornellanie spotkaliśmy też troje Amerykanów, których spotykaliśmy potem przez całe nasze Camino.
W_Asturii są o wiele większe spichlerze, niż te, które spotykaliśmy na Camino Frances.
Krajobraz górski okolic Grado
Jedno z przejść pod autostradą
Zmęczeni pielgrzymi w alberdze w Cornellanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz