sobota, 29 kwietnia 2017

Logroño - Najera

Trudna noc za nami - przez kilkoro imprezantów, którzy się rozpijali i rozbijali po nocy :-(
Po pięknym a zimnym poranku z cudnymi widokami jakoś ciężko mi się szło, nie mogłem się zagrzać mimo ciepłej kurtki, potem dalej też nieciekawie. Trochę doskwiera mi lewa noga, ale jakoś doszliśmy do Najery i kolejne 29 km dziś padło. Jeszcze 8 i przekroczymy 200! Oczywiście Ania idzie jak mały motorek.
W Navarette weszliśmy do kościoła w którym jest ponoć najpiękniejsze, albo jedno z, retabulum w Hiszpanii. Tam też krótka przerwa kawowa.
Montes de Oca widać coraz bliżej. Nocujemy znowu w alberdze municypalnej - 90 osób na sali. Ale widać jak międzynarodowa młodzież się integruje - Mona i Rodi, Szwed, chyba Niemiec, Koreańczycy. Wszyscy kosztują różnych potraw.
A my już po obiedzie i po Mszy, ale księża tutaj nie dość że Mszy nie celebrują, to nawet nie odprawiają, bo odwalają. Dziś ksiądz wręcz rzucił Ciałem Jezusa po przeistoczeniu! Młodzieży poniżej 40-tki w kościołach wcale nie widać, o ministrantach nie mówiąc. Może dlatego, że uczestniczymy tutaj głównie w Mszach w tygodniu?

Uzupełnienie po Camino:
Alberga municypalna, sporo osób, ale jakoś nie czuje się tłumu. Ludzie się integrują, rozmawiają ze sobą. Spotkaliśmy też pewnego Brazylijczyka, który prosił nas by mu powiedzieć do kamery buen camino ale po polsku. Tutaj była też wyposażona kuchnia, w której sami ugotowaliśmy sobie obiad. Tylko łazienki trochę pozostawiały do życzenia - dużo użytkowników było.
Tego dnia przeszliśmy 28,9 km (P)/ 29,6 (Ap)/ 28,4 (RSJ).

 Poranny krajobraz okolic Logroño
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz