wtorek, 16 lipca 2019

Caminoza?

A mówili mądrzy ludzie, że Camino ciągnie - nie wierzyłem. A tu dwa lata ledwie minęły, a my znów do Hiszpanii na Drogę do Santiago. Za to tym razem nieco większym teamem bo ze Szczepanem i Julianem.

Trochę się obawiałem o lot Wizzairem, bo nasze plecaki są nieco wyższe od przepisanych 55 cm (o jakieś 2-3 cm) ale nie było problemu. Trochę trzeba było się też przed wylotem potrudzić nad uzupełnieniem sprzętu, szczególnie dla chłopców, ale chyba mamy wszystko co potrzeba. Sam miałem też problem który aparat lub też które aparaty ze sobą zabrać, w końcu się zdecydowałem na ten sam sprzęt co poprzednio z żalem jednak pozostawiając w domu analogowego MX-a.

W czasie lotu ciekawie było zobaczyć Matterhorn, Klein Matterhorn i Breithorn, który to jest ciągle najwyższym zdobytym przez nas szczytem i jedynym czterotysięcznikiem, i to już od 26. lat.

W Santander szybko udało nam się dostać z lotniska na dworzec autobusowy w centrum bezpośrednim autobusem. Tam kawa, a chłopcy małe papu, i dalej w drogę autobusem ALSA do Oviedo. Udało nam się zanocować w alberdze El Salvador, oraz tamże dostać też credenciale i muszle. Jutro ruszamy na pielgrzymi szlak. Alberga (6€) taka sobie choć raczej czysta, niestety nie ma kuchni gdzie można by zagotować wodę, były za to automaty do zakupu kawy i mikrofalówka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz