sobota, 27 lipca 2019

Lugo - Ferreira

Późno wyszliśmy z Lugo, ale za to krócej byliśmy narażeni na pielgrzymowanie w deszczu, a przestało padać dopiero przed 13-tą. Do albergi doszliśmy ok. 15:30.

Za to w tym deszczu łatwiej było się skupić na modlitwie. Ja już sobie wypracowałem system, że w czasie drogi modlę się w pewnych pogrupowanych intencjach całymi różańcami. Wychodzi mi, w zależności od długości drogi 4 do 6 różańców. A w południe, albo trochę później jeśli nie upilnujemy połowy dnia, modlimy się razem Anioł Pański.

W alberdze zamówiliśmy też kolację i śniadanie, bo po drodze w żadnej ze wsi nie było sklepu, więc mamy niewiele w plecach do jedzenia! A do tego jutro niedziela i nie wiadomo dlaczego sklepy będą tu ogólnie pozamykane ;-) , ale jutro liczymy na pulpo w Melide.

A kolacja ... to już osobna historia i cieszę się, że chłopcy mogli uczestniczyć w czymś takim, a my zresztą też. Ludzie z bardzo różnych krajów przy jednym stole, mówiący w większości lepiej czy gorzej, ale po angielsku. Pan z Kaliforni, dwie panie siostry z Kanady, rodzina cała z Hiszpanii z Barcelony, para z Australii, pani z Węgier. I fajna rozmowa, wymiana poglądów, doświadczeń, informacji co kto robi itd. Kolacja rozpoczęta została przez hospitaleros od kieliszka aperitifu oraz prośby o przedstawienie się każdego z pielgrzymów z imienia, skąd są, oraz określenia jednym słowem ich Camino. A wegetariańska kolacja pyszna była, trwała prawie dwie godziny, a rozmowy jeszcze długo po niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz